Quantcast
Channel: Bies by się uśmiał
Viewing all articles
Browse latest Browse all 47

Głodny jak czytelnik

$
0
0
Masz dość kotletów baranich? Znudziły ci się pierogi, placki ziemniaczane i zrazy? Przygotowując rybę na obiad, znalazłaś w niej ołowianego żołnierzyka? Dobra wróżka zabrała twoją ostatnią dynię, a jabłko od nieznajomej okazało się zatrute? Odwiedź literacką restaurację, gdzie można zjeść śniadanie w towarzystwie bohaterów ulubionych książek.

Na początek proponuję „Czarownicę z morskich głębin” – pod tą obiecującą nazwą kryją się pieczone homary i jajecznica. Całość, zawinięta w naleśnik na bazie maślanki z morskimi glonami, najlepiej smakuje polana sosem holenderskim. Miłośnicy literatury marynistycznej pokochają również bouillabaisse, słynną zupę rybną, którą zajadała się Fleur Delacour.

Zabrakło ci pomysłów na lunch? Podwieczorek? Kolację? Podkurek? Tym, co – niczym hobbici – spożywają sześć (lub więcej) posiłków dziennie i sięgają po kawałek ciasta, gdy przytrafia im się nieszczęście, zapewniamy całodobową obsługę. Wystarczy jeden ruch ręką, by do sali weszli lokaje roznoszący potrawy: barszcz, gulasz wieprzowy, konfitury malinowe oraz biszkopty, znalezione w spiżarni Bilba, rogaliki, chleb żytni, bigos (nie podejmę się tutaj jego opisu, zdaniem Mickiewicza bowiem „w słowach wydać trudno bigosu smak przedziwny, kolor i woń cudną”), śledzie, karpie, łososie.

Talerz pączków, popity nektarem z oferty specjalnej, każdemu poprawi humor. A nektarów jest tutaj bez liku! Półki uginają się pod ciężarem wyśmienitych trunków: dla piratów – rum, dla studentów – piwo kremowe albo sok dyniowy, dla pechowców – Felix Felicis. Przyjaciele Kubusia Puchatka otrzymują miód pitny za połowę ceny, osobom podzielającym poglądy Kłapouchego natomiast przysługuje darmowy kieliszek Eliksiru Rozśmieszającego.

Przysmaków tyle, że nie wiadomo, co wybrać na deser. Największą popularnością cieszą się słodycze sprowadzane z fabryki pana Wonki, odkrywcy dwustu nowych gatunków czekolady: toffi na porost włosów, guma do żucia o smaku trzech dań obiadowych, lizaki świecące w ciemności, wybuchowe cukierki, karmelki leczące zęby, miętówki, które się ssie tygodniami, gorące lody. Ponadto, u czarownicy rozwożącej przekąski można kupić fasolki wszystkich smaków, dyniowe paszteciki oraz czekoladowe żaby (uwaga: są to pyszne, acz podstępne zwierzęta, właścicielka lokalu nie przyjmuje reklamacji w przypadku ich nagłego zniknięcia).

Nie sposób nie zwrócić uwagi na wystrój pomieszczeń. Nad głowami gości rozciąga się gigantyczny żyrandol, zbudowany z ananasów, truskawek, jabłek i malin, poduszki zaś, leżące na pozłacanych fotelach, wykonano z ptasiego mleczka. Wyjrzawszy przez okno, zobaczysz legendarne Drzewo Raranj i Taranj. Na tym nie koniec. Jak wieść niesie, tapety przedstawiające faworki znakomicie nadają się do lizania.

Jeśli nie oczarują cię wspaniałe potrawy, podawane przy dźwiękach lutni, z pewnością zrobią to kelnerki. Zamówienia przyjmują syreny, uwodzicielska Zara Marchand i odrobinę roztrzepana Paige (obie powołane do życia przez Tricię Rayburn). W kuchni z kolei pracują skrzaty (rzecz jasna, Hermiona zadbała, aby były odpowiednio wynagradzane). Rozzłoszczone, zrzucą twój pudding na podłogę, swoim ulubieńcom jednak chętnie przyniosą dodatkową porcję.

Zapomnij o zakazach i czytaj przy jedzeniu. Zostaw w spokoju paznokcie: zaniepokojona losem protagonisty, obgryzaj ciastka w kształcie książek (przepis znajdziesz u Moersa). Pisz przy jedzeniu. Kawiarnie, będąc miejscem spotkań artystów, od lat pełnią ogromną rolę kulturotwórczą (przypomnijmy chociażby kawiarnię pod Picadorem czy restaurację u Magny'ego).

Wspólne obiadowanie zacieśnia więzy między ludźmi. Nie zastanawiaj się więc dłużej – podejdź do baru i rozpocznij rozmowę (zanim skrytykujesz jakikolwiek poemat, sprawdź, czy przypadkiem nie siedzisz obok jego autora). Wśród stałych bywalców należy wymienić Szalonego Kapelusznika (codziennie wpada tu na herbatę), nieufną, ale zawsze uprzejmą Sansę Stark, wielbicielkę cytrynowych ciasteczek posypanych cukrem, Olivera Twista, nieustannie sprzeczającego się z Augustem Smalcem, i Marlowe'a. Zimą dołącza do nich Demeter o podkrążonych oczach.

Klientów uprasza się o cierpliwość. Powiedziawszy „stoliczku, nakryj się”, warto delikatnie pogłaskać blat. Zniecierpliwione okrzyki, podobnie jak kopanie nogi stołowej lub uporczywe zgrzytanie zębami, prędzej doprowadzą do anulowania zamówienia, niż skrócą twoje oczekiwanie. 

Nawet najbardziej wystawna uczta dobiegnie kiedyś końca. Wychodząc, zaopatrz się w prowiant na drogę. W dłuższą podróż najlepiej zabrać ze sobą lembasy (Meliana, nauczycielka Galadrieli, ujawniła kucharce sposób przyrządzania). Na lekcję fizyki – lukrowane ołówki, do kina – niewidzialną czekoladę (nie zostawia śladów). A w domu wgryź się w Heideggera.

(Wszystko zaczęło się od magdalenki cioci Leonii. Nie, zaczęło się od głodu. Zgłodniawszy, zajrzałam do Literatury od kuchni. Papatacze Pchły Szachrajki, makaron z powstania warszawskiego, naleśniki Mamy Muminka... Kiedy tak przeglądałam ten literacki jadłospis, wyobraziłam sobie restaurację idealną, do której chodziłoby się na obiady inspirowane Tolkienem i dzieliło się deserem z bohaterami powieści młodzieżowych. Następnie ją opisałam. Skoro gotowanie, jak twierdzi Eco, stanowi zapowiedź przyjemności, czym jest pisanie o gotowaniu?)

Viewing all articles
Browse latest Browse all 47