Nigdy nie lekceważ czegoś, co jest pomarańczowe: ani marmolady, ani tablicy informacyjnej. Nie zamykaj oczu, ujrzawszy dziewczynkę w dyniowej sukience. Nie mrugaj. Inne kolory płowieją, ale morelowe łakomstwo trwa wiecznie (przegrywa z nim nawet wschodzące słońce). Jesienią, kiedy głód się nasila, kapitulują liście. Między drzewami rozbrzmiewa marchewkowy śmiech, dziecięcy i zdradliwy. Nie łudź się, w Krainie Czarów serca więdną jak kwiaty.
Dwunastoletnia September, dziewczynka w dyniowej sukience, przemierza wraz z przyjaciółmi Krainę Czarów. (Dzieci, które tam trafiają, nie tęsknią za domem; marzą jedynie o przygodach, rycerzach i smokach). Aby odzyskać czarodziejską Warząchew, musi dotrzeć do Pandemonium, gdzie mieszka straszliwa Markiza.
Jeśli jesteś sierotą i lubisz zwierzęta, i masz wielkie, niezgrabne stopy, poszukaj króliczej nory. Wyczekuj tornada albo otwórz starą szafę. Czytaj, aż książka cię połknie. Zdejmij okulary. Nie martwisz się chyba rodzicami? Grzeczne dziewczynki nie przeżywają przygód. Nie detronizują złych władczyń. Urwisy odkrywają przypadkiem Krainę Czarów i bawią się, dopóki nie wybije północ. Oto tragedia: zabłąkanym dzieciom nie wolno zostać, a uprowadzonym odejść.
September, córka robotnicy fabrycznej, pływa na własnoręcznie wykonanym okręcie. Sukienka zastępuje jej żagiel, klucz francuski (czyli matczyny miecz) ster, włosy zaś linę. Lakierki toną. (Lojalny półbut i wytworne pantofelki ze wstążkami, prezent od Markizy, odgrywają – podobnie jak srebrne trzewiczki u Bauma – ważną rolę).
Markiza wcale nie wygląda groźnie. Ot, dziewczynka w kapeluszu i jagodowej sukience, mała ślicznotka o wiśniowych lokach. Słodkim głosem wydaje okrutne rozkazy: porywa wodniki, prześladuje wiedźmy. Ma dopiero dwanaście lat, więc bez wahania ogłasza wyroki; wszystkie dzieci są bez serca (nie urosło im jeszcze)[1].
Kraina Czarów to wyspa oddzielona od reszty świata tysiącletnią rupieciarnią (przestrzeń tę wypełniają kotwice i kołowrotki), tak zachwycająca, że nawet dodatkowa para oczu nie wyśledziłaby jej sekretów, i tak niebezpieczna, że tylko skrzydła umożliwiłyby ucieczkę. Miętowa północ odbiera życia, cierpkie południe zmysły, a jarzębinowy zachód serca. Stolica, uszyta przez królową Malwinę, nieustannie się przemieszcza.
Markiza wcale nie wygląda groźnie. Ot, dziewczynka w kapeluszu i jagodowej sukience, mała ślicznotka o wiśniowych lokach. Słodkim głosem wydaje okrutne rozkazy: porywa wodniki, prześladuje wiedźmy. Ma dopiero dwanaście lat, więc bez wahania ogłasza wyroki; wszystkie dzieci są bez serca (nie urosło im jeszcze)[1].
Kraina Czarów to wyspa oddzielona od reszty świata tysiącletnią rupieciarnią (przestrzeń tę wypełniają kotwice i kołowrotki), tak zachwycająca, że nawet dodatkowa para oczu nie wyśledziłaby jej sekretów, i tak niebezpieczna, że tylko skrzydła umożliwiłyby ucieczkę. Miętowa północ odbiera życia, cierpkie południe zmysły, a jarzębinowy zachód serca. Stolica, uszyta przez królową Malwinę, nieustannie się przemieszcza.
Mieszkają tutaj rogate wiwerny (oczytane osobniki nazywa się librowernami), pokryte brzoskwiniową łuską, wiedźmy, mydlane golemy i wilkodłaki: wilki, które podczas pełni księżyca stają się ludźmi. September poznaje również Sobótkę, nieśmiałego wodnika, oraz Kalpurnię, pilotkę wychowującą odmieńca.
Narratorka nie chowa się za opisywanymi bohaterami. Wyjawia czytelni(cz)kom to, czego nie usłyszała September. Z chytrym uśmiechem ujarzmia zuchwałe wątki. Długo myśli, zanim sięgnie po atrament, bo słowa bywają kapryśne i zgubne (np. prawdziwe imię daje władzę nad jego właścicielem).
Opowieści wciąż się zmieniają, dlatego musimy zamykać je w twardych, solidnych książkach, żeby nie uciekły i nie nabroiły[2]. Okładki jednak nie wystarczają. Kto zje czarodziejską potrawę, powróci tom później (prawo Persefony). Cienie tańczą na trawie lub, lekkomyślnie przehandlowane, psocą kilka stron dalej. Śpiąca królewna okazuje się czarnym charakterem.
Uczty nigdy się nie kończą; najedzone dzieci zapominają o macosze i brudnych naczyniach. Wiosną, kiedy łąki zielenieją z zazdrości, wszystkie historie zaczynają się od nowa. Zza wzgórza dobiega jabłkowe westchnienie, błogie i ostrzegawcze. Pamiętaj, w Krainie Czarów serca dojrzewają jak owoce.
Catherynne M. Valente, O pewnej dziewczynce i jej podróży wokół Krainy Czarów na okręcie własnoręcznie wykonanym, s. 344, Wydawnictwo M, Kraków 2015
[1] Ibidem, s. 13.
[2] Ibidem, s. 56.
[1] Ibidem, s. 13.
[2] Ibidem, s. 56.